To ważne, bo prezydent - jako głowa państwa - pokazał w ten sposób, iż istnieje jakaś państwowa racja za tym, by wielo-kadencyjni włodarze trwali na swych stanowiskach wspierani nawet ze szczytu piramidy trzech władz.
Domyślam się, że chodzi tu o realizację polityki administracyjnej i wewnętrznej zgodnej z linią rządu, o co byłoby trudniej przy kalejdoskopowych zmianach personalnych prowincjonalnych rządów.
Szkoda, że zdrowie lokalnej demokracji podporządkowane jest argumentom państwowym. Można by przecież inaczej rozwiązać problem spójności polityki państwa i tworzenia klasycznych mechanizmów politycznych budujących dobre społeczności.
Zamiast pointy: Gdyby stanowiska prezydenta RP nie dotyczyła reguła ograniczenia do dwóch kadencji, prezydentem do dziś byłby Aleksander Kwaśniewski. I wcale nie dlatego, że był dobrym prezydentem, lecz mimo tego, że nim nie był. Właśnie dlatego prawa Grecji i Rzymu nie pozwalały na reelekcję władzy demokratycznej.
Andrzej Dobrowolski