Od czasu kiedy syn podjął naukę w Warszawie jesteśmy z rodziną warszawiakami na ćwierć etatu.
To, że Hanna Gronkiewicz-Waltz jest złym gospodarzem stolicy wiemy z autopsji, a nie z czyichś opowiadań. Jej decyzje podatkowe, decyzje przestrzenne jej ekspertów, decyzje jej straży miejskiej dotknęły nas - tak jak wielu innych - nie pozostawiając nam wątpliwości co do stylu myślenia warszawskiego włodarza.
Możecie mi Państwo nie wierzyć, ale weźcie pod uwagę jeszcze to:
Hanna Gronkiewicz -Waltz podjęła co najmniej dwie decyzje o charakterze diabelskiego żartu z ludzi, które w dobrym państwie zdyskwalifikowałyby ją natychmiast; prokurator i sędzia nazwaliby i wytłumaczyliby publicznie ich zło i przestrzegli innych włodarzy przed podobnymi decyzjami.
Pierwsza - pozwolenie na ustawienie kojarzonej z kontrkulturowym homoseksualizmem Tęczy przed kościołem Zbawiciela. Nie na Placu Konstytucji, nie przed swym Ratuszem, nie w Alei Zasłużonych na Powązkach, ale przed znanym kościołem. To prowokowanie jednych obywateli przeciw drugim - kościół, cerkiew, zbór są ostoją kultury. Decyzja lokalizacyjna wygląda na świadomą prowokację do podpaleń i awantur, do wojny dwóch grup Polaków, które pozwolą Pani Gronkiewicz-Waltz ujawnić się jako obrońcy wartości politycznie poprawnych, za które dostaje się szmal od neomarksistów z Brukseli.
Druga - to pozwolenie sprzed kilku lat, by na trasie legalnego prawicowego Marszu Niepodległości, pozwolić na zorganizowanie lewicowej kontrmanifestacji ustawionej na trasie przemarszu na ulicy Marszałkowskiej. To była prowokacja zamieszek, które mogły być pretekstem do bicia, pałowania i masowych aresztowań przy jednoczesnych nawoływaniach do zgody diabelskiej propagandy.
Hanna Gronkiewicz-Waltz wygra wybory. Bo lud - bez podpowiedzi sędziego - nie umie tych dwóch spraw osądzić.
Andrzej Dobrowolski
Zamiast ilustracji - link.