Do głównych metod jakimi władza formuje sobie społeczeństwo - na takie jakie chce mieć - należy system podatkowy. Umiejętności jego budowy wymagają znajomości psychologii (istnienie motywacji), teorii gier (reakcje na podatki i przepisy), gospodarki międzynarodowej (konkurencja), ekonomii postępowania (sens trudzenia się), ale i metafizyki (człowiek jest osobą czy trybikiem społeczeństwa?) i etyki (państwo jest sługą ludzi czy odwrotnie?).
Zależnie od rodzaju system owocuje powstaniem w społeczeństwie etosu przedsiębiorczości albo roszczeniowości; powstaniem różnorodnej hierarchii lub płaskiej jak kałuża równości społecznej; społeczeństwa obywatelskiego albo społeczeństwo zniewolonego; a więc dobrymi lub złymi przemianami ludzi.
Władza widząca interes narodowy długofalowo chce społeczeństwa obywatelskiego, bo chociaż codzienność z nim jest kłopotliwa, to w dalszej perspektywie na niższych stopniach hierarchii podbudowuje ono elitę. Anachroniczna (obca?) władza chcąca centralnie kontrolować decyzje podejmowane na niskich szczeblach - zamiast je ekonomicznie powierzyć tym niżej - chce ludzi posłusznych. Ujarzmia ich między innymi systemem podatkowym.
Piszę o tym dlatego, że wśród nas rządzonych często wyrażana jest opinia, że o systemie podatkowym mówią tylko zainteresowani ich płaceniem albo niepłaceniem. Takie rozumienie królewskiej sztuki opodatkowywania jest przedszkolnym błędem.
Prosty system podatkowy jest charakterystyczny dla systemów, w których resort finansów ma zapewnić - jak należy - tylko ściągnięcie podatku. (A nie straszenie nimi). Prosty system nie wodzi na pokuszenie wygodną dla siebie interpretacją przepisów subiektywnych ludzi - płatników i urzędników. (Podatek kwotowy - np. 100 cekinów miesięcznie - jest nie do ominięcia przez tych, którzy notorycznie uchylają się od jakiegokolwiek płacenia.)
Mętny system wskazuje na chęć zniewolenia ludzi poprzez zagrożenie karami za kontrowersyjne błędy podatkowe i skłócenia ludzi (kontrolera i kontrolowanego) w ich społecznościach ("dziel i rządź"). Pod jego rządami prowincjonalne miasto zamienia się w Szpiclówek, a kraj - w szpiclowisko.
Niskie podatki sprawiają, że państwo jest w większym stopniu bogate bogactwem swych obywateli, którym nie trzeba pomagać. Wysokie - skłaniają do emigracji.
W niektórych państwach podatkowane są tylko głowy rodziny, co sprawia, że młode pokolenie po założeniu własnej rodziny pozostaje w domu rodzinnym, współtworząc rodzinę klanową (np. słowiańska zadruga). Jednym słowem - ludzie reagują czynnie na wprowadzony system, istniejemy z przypadłościami "tworzywa plastycznego".
Trwają prace nad zmianą systemu podatkowego. Dochodzą do nas różne sygnały o nastawieniu PiS do wartościowania wolnej przedsiębiorczości.
Premier Beata Szydło obiecuje uproszczenie systemu. Premier Mateusz Morawiecki ma dobre kontakty z wolnorynkowym Centrum Adama Smitha. To cieszy.
W partii rządzącej Polską brak jednak rozróżnienia między wolnorynkowymi przedsiębiorcami, a czerwoną burżuazją bazującą na zamówieniach publicznych. Niekiedy nawet suto opłacani wykonawcy zamówień publicznych są gloryfikowani jako altruiści, a wolni ludzie - po marksistowsku nazywani "pracującymi dla zysku" (minister zdrowia o lekarzach). Poseł, który zginął w Smoleńsku był autorem ustawy antykorupcyjnej nakazującej upublicznianie majątku na służbie publicznej, co po wybuchu zawiści ludu do wybrańców doprowadziło do eliminacji większości klasy średniej z zaangażowania samorządowego. Czy w atmosferze takiego myślenia możliwe będą dobre zmiany systemu podatkowego?
Trudno uwierzyć, ale skoro pp. Sadowski i Gwiazdowski z C.A.S. ciągle wspierają rząd, to może jednak ...
Zobaczymy co z nami zrobią.
Andrzej Dobrowolski