3 października 2024r. Imieniny: Teresy, Józefy, Heliodora
Gospodarz strony: Andrzej Dobrowolski     
 
 
 
 
   Starsze teksty
 
Starożytny Sumer: choroba etatyzacji i śmierć rodzimej tożsamości

http://www.czasgarwolina.pl Na  rynku książki pojawiła się nowa pozycja Szymona Modzelewskiego - "Wieki brązu i żelaza". Opowiada ona o ekonomicznych, politycznych, kulturowych i cywilizacyjnych zależnościach świata starożytnego. Czytelnicy wychowani na Biblii, Iliadzie i Odysei, beletrystyce historycznej Miki Waltariego, Roberta Gravesa, Henryka Sienkiewicza i na historiach odkryć archeologii przywracających w opinii klerków powagę opowieściom biblijnym z serii ceramowskiej (takich jak "Bogowie, groby, uczeni") - tu znajdą nowy sposób wyjaśnienia królewskich motywacji kierujących działaniami politycznymi.

 Tak jak dziś, tak i wtedy, królestwami tego świata rządziły ośrodki bankowo-polityczne zabiegające o dominację swych wpływów poprzez opanowanie szlaków handlowych, kluczowych portów, złóż surowców, wiedzy inżynierskiej a nawet narzucanie religii i obsady świątyń w podbitych krajach zgodnej ze swym interesem.

 Książkę wydaną przez Klinikę języka można kupić w księgarni internetowej basnjakniedzwiedz.pl. Przedstawiamy fragment do posmakowania stylu i treści.

 Andrzej Dobrowolski


http://www.czasgarwolina.pl

 

Rozdział "Od miasta do imperium" - fragment

/.../ To zapewne dwóm pierwszym władcom, Urnammu i Szulgiemu imperium trzeciej dynastii z Ur zawdzięczało zcentralizowany, wysoce zbiurokratyzowany system zarządzania. Imperium zostało podzielone na trzy strefy.

 Pierwsza, obejmująca terytorium Sumeru, Akadu i doliny rzeki Dijali płaciła podatek w postaci owiec i bydła rogatego zwany bala. Miastami zarządzali miejscowi namiestnicy noszący tytuł epsi. Byli oni odpowiedzialni za zbiórkę i odprowadzanie podatków.  Kontrolowali ich i wspierali w rządach dowódcy wojskowi zwani po sumeryjsku szagin. Królewscy kurierzy zwani sukkal pełnili funkcje kontrolerów, szpiegów i funkcjonariuszy bezpieczeństwa.

 Kolejnym ogniwem administracyjnym były obszary położone na peryferiach (w górach Zagros, Elamie, Górnej Mezopotamii) - były zarządzane przez wojskowych namiestników. Płaciły podatek zwany gun mada, płacony w płodach rolnych, bydle, skórach i srebrze.

 Trzeci człon imperium stanowiły państwa sprzymierzone płacące okresowe daniny w różnej postaci. Wszystkie podatki i należności spływały do głównego ośrodka administracji i księgowości całego państwa, do miejscowości Puzuriszdagan, położonej koło Nippur w środku Sumeru. Było to zatłoczone miejsce, gdzie setki skrybów prowadziły bardzo szczegółową księgowość i kontrolę wpływów. Corocznie przewijało się tu nawet 28 tysięcy sztuk bydła i 350 tysięcy sztuk owiec.  Szefem całego rządu był tzw. sukkalmah, kanclerz królewski, kontrolujący także kurierów.

 Szulgi chciał wypracować system władzy i kontroli różniący się od tego, który panował w bandyckim imperium Akadu. Postawił na ścisłą centralizację i biurokratyczną kontrolę rozbudowanego, państwowego systemu gospodarki. Administratorów ogarnęła mania sprawozdawczości i kontroli. Każdy region imperium musiał dostarczać do centrum określonego wymiaru podatku w zbożu, żywym inwentarzu i innych dobrach materialnych, charakterystycznych dla danego miejsca. Istniał przy tym system redystrybucji, który rozdzielał zebrane dobra pomiędzy instytucje państwowe, świątynie i personel administracyjny. Ściąganie podatków z centralnych i pogranicznych rejonów imperium miało na celu zabezpieczenie odpowiedniej ilości dóbr na potrzeby władz.

 Państwo miało własne zakłady, w których przetwarzano surowce i produkowano rozmaite towary: tkalnie, młyny, browary, słodownie, warsztaty garncarskie, kamieniarskie, rymarskie, plecionkarskie. Największe i najważniejsze były tkalnie, gdzie wytwarzano duże ilości tkanin wełnianych. Wielkie warsztaty tekstylne w Lagasz i Ur zatrudniały od 6 do 12 tysięcy robotników.

 Często właścicielom prywatnych warsztatów rzemieślniczych zlecano wykonanie określonej liczby wyrobów dla państwa i dostarczano im w tym celu potrzebnego materiału. Wytworzone materiały trafiały potem do królewskich magazynów. Robotników pracujących w zakładach produkcyjnych, na polach i przy robotach publicznych (budowa dróg i umocnień, kopanie kanałów, holowanie statków) zgrupowano w wielkie brygady robocze. Podaż siły roboczej była tak duża, że niewolnicy nie odgrywali w państwie trzeciej dynastii z Ur większej roli [wszyscy stali się niewolnikami państwa - przypis AD]. Nawet kupcy nie działali prywatnie, ale podejmowali swoje przedsięwzięcia handlowe na rzecz państwa, które je finansowało. To właśnie władze organizowały m.in. morskie ekspedycje handlowe do Dilmun, Maganu i Doliny Indusu. Kupcy pozostawali agentami, pracującymi dla państwa i świątyń.  

http://www.czasgarwolina.pl Wyjeżdżając lub wypływając na wyprawę handlową wywozili określoną ilość dóbr lub srebra i byli zobowiązani powrócić z określonymi towarami o równej wartości. Bilanse handlowe kupców były skrupulatnie dokumentowane. Oczywiście handlowcy prowadzili przy okazji swych wypraw wymianę na własny rachunek i osiągali zyski, które nie były księgowane w państwowych zapisach. Istniał oczywiście prywatny sektor gospodarki, ale spora część ludności była zobowiązana do pracy na rzecz państwa przynajmniej przez część roku i dostawała w tym czasie racje zboża, oliwy i wełny i innych artykułów pierwszej potrzeby. Niemal wszyscy mieszkańcy imperium byli w jakiś sposób powiązani z biurokratycznym systemem, choć jednocześnie musieli pracować na własny rachunek, by się utrzymać.

 Urzędnicy, którzy nadzorowali ten system musieli wykonywać olbrzymią ilość operacji: zapisów, rejestracji, kontroli i archiwizacji. Dziś taka pracę wykonują komputery, ale wtedy całość zadań spoczywała na barkach rozbudowanego aparatu administracyjnego. Kiedy wielkie, liczące dziesiątki tysięcy sztuk stada zwierząt hodowlanych przewijały się przez ośrodek zborny w Puzuriszdagan, skrybowie notowali nawet zdechnięcie pojedynczych owiec czy kóz. Urzędnicy odpowiedzialni za kierowanie uprawą roli starannie notowali klasę i stopień zasolenia ziemi, jej powierzchnię i sposób kultywacji. Ci, którzy nadzorowali produkcję szczegółowo notowali dane na temat potrzebnej ilości materiałów i czasochłonności robót. Pisarze byli zapewne bardzo zadowolenie z faktu, że mogli obliczyć koszt i czas wykonania określonej wielkości tkaniny wełnianej, zanim jeszcze tkacze zasiedli do pracy przy krosnach. Starano się zaksięgować absolutnie wszystko.

 System był próbą administrowania wielkimi obszarami imperium za pomocą instrumentów charakterystycznych dla typowego sumeryjskiego miasta-państwa. Nie mogło się to udać.

 Administracja nie wyeliminowała nadużyć, a spora część ludności żyła raczej skromnie. Większość nadwyżek zgarniał król i jego urzędnicy, oraz armia. Ci, którzy żyli z pobliżu poziomu minimum egzystencji często zadłużali się u lichwiarzy, udzielających pożyczek w zbożu i srebrze na wysoki (ok. 33%) procent. Kończyło się to niekiedy niewolą za długi i sprzedawaniem członków własnej rodziny. Ludność skupiła się w wielkich metropoliach, podczas gdy wiele wsi i mniejszych miejscowości pozostało opuszczonych. Państwo i świątynie opierały się na pracy nie posiadających własnej ziemi robotników z wielkich miast, a nie na wysiłku wolnych właścicieli gruntów. Liczba ludności rosła, szczególnie na północy, w Akadzie i w Dolinie Dijali, gdzie miasta takie jak Isin, Larsa czy Babilon zdystansowały metropolie południa.

http://www.czasgarwolina.pl
 Największą metropolią było stołeczne Ur, wielki port i ośrodek handlu liczący 200 tysięcy mieszkańców. Królowie trzeciej dynastii z Ur próbowali zarządzać centralnie posiadanymi zasobami, łącząc kompetencje świątyń i pałacu królewskiego. System więc był pozornie stabilny, dopóki zapewniał władzy dopływ potrzebnych towarów i realizację inwestycji, a ludności zatrudnienie. Kraj przeżył okres pomyślności gospodarczej, choć nie wszyscy mogli z niego w pełni skorzystać.


 Niebawem jednak miały pojawić się symptomy kryzysu, które zaczęły być widoczne po śmierci króla Szulgiego (2047 r. przed Chrystusem). Zresztą centralizacja i imperialna polityka powodowała nieodwracalne przemiany. Pod koniec III tysiąclecia przed Chrystusem mieszkańcy Mezopotamii przestali prawie w ogóle mówić językiem sumeryjskim na co dzień. Pozostał językiem religii, nauki i specjalistycznego piśmiennictwa, ale nawet ci, którzy określali się jako Sumerowie z dziada pradziada, mówili już po akadyjsku. Ten język semicki zdominował Mezopotamię i miał się stać na dwa tysiąclecia głównym językiem piśmiennictwa całej Azji Zachodniej. [Autor nie wspomina o tym, ale wydaje się oczywiste, że językiem urzędowym i szkolnym pod rządami Semitów stał się semicki język akadyjski, i stąd jego ekspansja w Sumerze - przypis AD].

 Królowie trzeciej dynastii z Ur rozbudowali system irygacyjny południowej Mezopotamii jak nikt inny przed nimi. Mimo to zasolenie gleby wzrastało, co miało w końcu doprowadzić do ostrego kryzysu w rolnictwie. Wielkie inwestycje budowlane w miastach pochłaniały zapewne ogromną część pieczołowicie gromadzonych zasobów. Ale w połowie XXI wieku przed Chrystusem mieszkańcy Sumeru i Akadu myśleli zapewne, że państwo w którym żyją będzie w znanym im kształcie trwało wiecznie. /.../

 

Rozdział "Koniec pierwszych mocarstw" - fragment

 

 Koczownicy z pogranicza syryjsko-mezopotamskiego zaczęli coraz mocniej penetrować tereny Żyznego Półksiężyca. Ci nomadowie, zwani przez Sumerów Martu, a przez Akadów Amorytami, pochodzili z okolic gór Dżebel Biszri. Mianem Martu Sumerowie określali kraje leżące na zachodzie, pomiędzy Eufratem a Morzem Śródziemnym. Amoryci mówili językiem zachodniosemickim i stopniowo rozprzestrzeniali się po Syrii, Palestynie i Północnej Mezopotamii. Mieszkańcy miast uważali ich za nieokrzesanych barbarzyńców, mimo, iż wielu z nich zamieszkało w metropoliach Dwurzecza. Jeden z sumeryjskich skrybów tak ich opisywał: "Martu nie znają ziarna, Martu nie znają domu ani miasta, nieokrzesani z wysokich stepów. Martu wyciągają spod ziemi trufle, ale nie schylą się, żeby uprawiać ziemię, jedzą surowe mięso, nie mają domu przez całe życie, nie zostają pochowani po śmierci. Martu to napastnicy o instynktach dzikich bestii. /.../"

 Król Szu-Suen z III dynastii z Ur kazał zbudować pas fortyfikacji i rowów pomiędzy Tygrysem i Eufratem na północ od miasta Sippar, zwany "Murem Amoryckim". Miał on bronić metropolie Sumeru i Akadu przed niespodziewanymi najazdami z północy. Te umocnienia, jak wiele podobnych inwestycji w historii, w końcu zawiodły i nie spełniły swojej roli. Amoryci napadali na karawany i miasta, przerywali absolutnie kluczowe szlaki komunikacyjne. Ich szeregi zasilali mieszkańcy Syrii, którzy porzucali swoje wioski i jałowe pola uprawne [element klasowo bliski - przypis AD]. Wszyscy garnęli się w szeregi plemion, które były w tych kryzysowych czasach atrakcyjną alternatywą dla miast. Organizacja oparta na pokrewieństwie i klanowej solidarności była prężna i trudna do pokonania.

 A życie ludności miejskiej było coraz cięższe do zniesienia. Teksty z Sumeru wskazują, że racje żywności dla świątynnego personelu znacznie się zmniejszyły, a obciążenie praca i świadczeniami na rzecz państwa wcale nie zmalało. Rolnicy nie mogli zwiększyć plonów, kiedy gnębiła ich susza, a na powierzchni pól osadzała się gruba warstwa soli.  W tym samym czasie amoryccy nomadowie swobodnie przemierzali ogromne przestrzenie bliskowschodnich stepów i płaskowyży, korzystając z zasobów tych terenów, i powiększając swoje stada.

 Bogactwem Amorytów były ich liczne rodziny, stada bydła i owiec, oraz majątek ruchomy. Sumeryjska wizja nieokrzesanych dzikusów z zachodu jest więc mocno przesadzona. Ich życie przypominało żywot biblijnych patriarchów, Abrahama i jego potomków, poruszających się bez przeszkód między południową Mezopotamią a Palestyną: "Oto dzieje potomków Teracha. Terach był ojcem Abrama, Nachora i Harana, a Haran był ojcem Lota. Haran zmarł jeszcze za życia Teracha, swego ojca, w kraju, w którym się urodził, w Ur chaldejskim. /.../ Terach wziąwszy z sobą swego syna, Abrama, Lota - syna Harana, czyli swego wnuka, i Saraj, swą synową, żonę Abrama, wyruszył z nimi z Ur chaldejskiego, aby się udać do krainy Kanaan. Gdy jednak przyszli do Charanu, osiedlili się tam. /.../ Abram udał się w drogę, jak mu Pan rozkazał, a z nim poszedł i Lot. Abram miał siedemdziesiąt pięć lat, gdy wyszedł z Charanu. I zabrał Abram ze sobą swoją żonę, Saraj, swego bratanka Lota, i cały dobytek jaki obydwaj posiadali, oraz służbę, którą nabyli w Charamie, i wyruszyli, aby się udać do Kanaanu.  Abram przeszedł przez ten kraj aż do pewnej miejscowości koło Syche,  do dębu More - a w kraju tym wówczas mieszkali Kananejczycy./.../"

 Oto typowy obraz życia koczowników, charakterystyczny nie tylko dla przełomu III i II tysiąclecia przed Chr. i migracji amoryckich, ale także dla każdego okresu historii Bliskiego Wschodu, kiedy ludność ulegała nomadyzacji, na drogach i stepach pojawiali się Beduini. Kiedy susza i wyeksploatowane pastwiska zmuszały koczowników do opuszczenia jakiegoś terenu, po prostu przenosili się dalej.

 Migracje, susza i nieurodzaj podkopały strukturę imperium trzeciej dynastii z Ur. Kiedy w 2028 r. przed Chr. tron objął Ibbisin, niektórym mieszkańcom miast aluwium mezopotamskiego mogło się jeszcze wydawać, że sytuacja jest trudna, ale stabilna. Król odniósł nawet zwycięstwa nad państewkami funkcjonującymi w górach Zagros.

 Ale już w drugim roku panowania Ibbisina peryferia imperium przestały wysyłać podatki do Puzurisz-Dragan. Wygląda na to, że cały północny i wschodni skraj państwa wypowiedział posłuszeństwo władcom z Ur. Już rok później od imperium zaczęły się odłączać miasta Sumeru i Akadu: najpierw Eszunna, potem Lagasz, Umma i Nippur. Władza Ibissina szybko topniała. Władca zaczął umacniać fortyfikacje wokół Ur i konsolidować siły w centrum.

 Miasta wypowiadały posłuszeństwo centrum i odłączały się od centralnego systemu kierowania z prostej przyczyny: w metropoliach brakowało żywności. Susza i zasolenie pól stały się przyczyną dotkliwych braków pożywienia i gwałtownego wzrostu cen na rynku. Galopująca inflacja drenowała majątki mieszkańców miast. Utrzymywanie centralnego systemu redystrybucji straciło wszelki sens, a rozbudowana biurokracja nowo-sumeryjskiego imperium stała się jedynie zbędnym obciążeniem. Wylewy Tygrysu i Eufratu zawiodły, a system irygacyjny kraju po prostu przestał działać.

 Korzystając z sytuacji, Amoryci najechali Sumer i z łatwością przekroczyli wspomniany pas fortyfikacji, który miał ich trzymać z dala. Gutejscy górale i wojska zachodnio-irańskiego państwa Simaszki najechały południową Mezopotamię, korzystając z narastającego chaosu. Zniszczyły Kisz i Adab i dotarły do brzegów Zatoki Perskiej.

 W końcu, nawet urzędnicy imperialni zdradzili centralną administrację i zaczęli działać na własna rękę. Pochodzący z Mari Iszbi-Erra został wysłany przez króla Ibbisina do miasta Isin nad Eufratem, by zakupić zboże dla głodującej stolicy. Wysyłał do Ur uspokajające raporty, by uśpić czujność króla, później wyekspediował posłańca z listem, w którym informował Ibbisina, że przebywa w Isin otoczony przez Amorytów i jest odcięty. Nie była to prawda.

 Iszbi-Erra zajął Isin i Nippur. Stał się niezależnym władcą, o czym z przerażeniem informowali króla lojalni jeszcze namiestnicy. Ale list króla do Puzurnumuszdy, namiestnika Kazallu, oddaje obraz narastającego w kraju chaosu i niemocy, a może i celowego sabotażu ze strony administracji:

"/.../ Odkąd wysłałem do ciebie wybrane wojska, oddałem je do twojej dyspozycji jako gubernator Kazallu. Podczas jednak gdy ja byłem w pełni za Tobą, nie tak było z twoim wojskiem i rekrutami.  Dlaczegoś przysłał mi to: "Iszbierra ma na mnie oko i dopiero gdy mnie opuści, przybędę". Jak to jest, żeś nie wiedział, kiedy Iszbierra powróci do swego kraju? Dlaczegoś ty, wespół z Kirbubu, gubernatorem Girkal, nie wysłał wojsk, które poddałem twoim rozkazom, przeciw niemu? Jak to się dzieje, że zwlekasz? /.../ Enlil zesłał zło na Sumer. Jego [Sumeru] wróg wyrusza z kraju ... sięga po władztwo tego kraju. Teraz Enlil oddał królestwo nikczemnemu człowiekowi, Iszbi-Erzrze, który nie jest z sumeryjskiego nasienia [jest semitą - przypis AD]. Oto na radzie bogów Sumer został poniżony. Ojciec Enlil, /.../ zaiste tak postanowił: "Jak długo zło jest czynione w Ur, Iszbierra z Mari będzie je burzył aż do podstaw, będzie nękał Sumer." Jeśli on osądzi was jako namiestników poszczególnych miast, przyjedziecie do Iszbierry zgodnie ze słowani Enlila. Nawet po tym, gdy ty, niczym [?nieskrępowaną wyciągniesz?] rękę ponad miastem do wroga i staniesz się gorliwym sługą, Iszbi-Erra nie uzna ciebie. Teraz sprowadź tutaj pomoc po to, aby przywrócić dobre słowo i położyć kres kłamstwom; pozwól im [tym którzy przyjdą z pomocą] wykazać się pośród jego mieszkańców. Nie zwlekaj, nie występuj przeciw mnie. Jego [Iszby-Erry] ręka nie dosięgnie miasta; człowiek z Mari nie zdobędzie władzy, zgodnie z jego niecnym zamiarem. Gdyż teraz Enlil ruszył Martu z ich kraju; Elamici staną u mego boku i schwytają Iszbi-Errę. Gdy kraj odzyska swoje dawne miejsce, świetność jego stanie się znów znana we wszystkich krajach ...". Ale nadzieje na pomoc ze strony Amorytów i Elamitów okazały się tyleż desperackie, co płonne.

 W ręku Ibbisina pozostawało już tylko miasto Ur i wąski skrawek brzegi Zatoki Perskiej. W końcu południową Mezopotamię najechali Elamici i lud Subartu. Oblegli i zdobyli Ur, uprowadzając króla Ibbisima do Anszanu. Stolica została gruntownie złupiona. Stało się to w dwudziestym czwartym roku rządów ostatniego króla trzeciej dynastii, czyli w roku 2004 przed Chr. Zapisany na glinianej tabliczce "Lament nad upadkiem Ur" opowiada o tej tragedii:

"Wichura wściekła, aby czas odmienić

I praw porządek zniszczyć, przebudziła orkan -

By zburzyć sumeryjskie dawne obyczaje,

By dni dobrego władztwa przeminęły,

By w gruzach legły miasta i Sumeru domy.

Opustoszały stajnie i zagrody,

Nie stoją już w oborach tłuste krowy,

I owce w swych zagrodach się nie mnożą.

Kanały niosą tylko gorzką wodę,

Na dobrych polach tylko trawa rośnie,

Stepowa ziemia "ziele płaczu" rodzi.

W ruinę przemienione będą miasta,

Lud "czarnogłowych" w własnych domach zginie, /.../"

 Elamici spalili sporą część miasta i pozostawili w nim mały garnizon. Kilka lat później Iszbi - Erra wypedził Elamitów i zajął miasto.

 Wielkie, zcentralizowane imperium nie przetrwało testu, jakim stało się niekorzystne wahnięcie klimatyczne i fala migracji, która ogarnęła cały Bliski Wschód. Okazało się, że mieszkańcy mezopotamskich metropolii nie mieli ochoty utrzymywać gospodarczego molocha, którego zbudowała trzecia dynastia z Ur. Drobiazgowa administracja, dająca złudzenie totalnej kontroli, okazała się iluzoryczna. Miasta miały swoje interesy i nie zamierzały ich poświęcać dla ratowania imperium. Miejscowi oligarchowie: kapłani, urzędnicy i kupcy woleli utrzymać kontrolę nad lokalnymi rynkami i zadbać o zaopatrzenie mieszkańców samodzielnie. A susza, zasolenie pól i głód wprost rozłożyły na łopatki imperialny mechanizm zbierania podatków i redystrybucji dóbr. Centralnie zarządzany system gospodarczy, oparty o dominację instytucji pałacu królewskiego i świątyni po prostu się skończył. Państwa znacznie osłabły, a przedsiębiorczy obywatele  szybko przejęli inicjatywę. Handel i produkcja stały się domeną osób prywatnych a nie instytucji, jak przez ponad tysiąc poprzednich lat. Wiele miast nie przetrwało tej zmiany. Ludność przeniosła się z metropolii do mniejszych osad.

 Tymczasem Amoryci zalewali cały kraj. Kolejna fala dotarła do doliny Tygrysu i Dijali. Zajęła stepy między Tygrysem a Suzą. Amoryci zdobyli miasto Esznunna i założyli tam pierwszą dynastię. Adaptowali sie szybko i zaczęli zasiedlać miasta, rozszerzając zasięg swego języka i kultury. Szybko znaleźli swoje miejsce w systemie gospodarczym zurbanizowanego kraju. Znajdowali prace w miastach jako pasterze, najemnicy i kupcy. Wytwarzali i sprzedawali brązowe sztylety i wyroby ze skór zwierzęcych. Byli biegli w metalurgii i wytwarzaniu brązowej broni, oraz handlu, co  w dużej mierze tłumaczy ich sukces. W Syrii, Libanie i Palestynie zwycięski pochód amoryckich koczowników znaczą cmentarzyska z grobami wyposażonymi w charakterystyczną ceramikę i brązowa broń. Pojawiają sie one w okolicach Jerycha i Megiddo. Amoryci zajmowali terytoria Palestyny i Syrii, zwłaszcza tam, gdzie upadek miast pozostawił po sobie próżnię. W tekstach z Górnej Mezopotamii i Syrii zaczęły dominować amoryckie imiona, a wywodzący się spośród koczowników królowie objęli władzę w wielu miastach.

 Sumerowie pozostawili pola, i przestali być "pola'kami", ludźmi wolnymi i zakorzenionymi w kulturze z której wyrośli. Przestali być sobą.

 

http://www.czasgarwolina.pl.

 

.