Łukasz Korycki zanotował w Życiu Siedleckim z 22 stycznia, że gmina Pilawa zgodziła się naprawić krzywdę jaką przed laty wyrządzono właścicielom huty szkła, bezprawnie nacjonalizując ich prywatny teren, na którym wybudowano szkołę w Trąbkach.
Za jednohektarową działkę spadkobiercy otrzymają 1,1 miliona złotych.
Wygląda na to, że dobrą wolę zgodnego rozwiązania problemu wykazała nie tylko pani burmistrz Alina Łubian, ale i spadkobiercy właścicieli. Zamiast walczyć o pełne odszkodowanie za krzywdy (opłaty za wieloletnią dzierżawę, prawa do budynków wzniesionych na ich działce) zadowolili się kwotą równoważącą dzisiejszą wartość ziemi.
Warto tu zauważyć, że konfiskaty mienia bez uczciwych odszkodowań w pierwszych latach powojennych łamały nie tylko rzymskie prawo własności indywidualnej, ale nawet przepisy PRL. Małe młyny, małe fabryki, dwory z dwuhektarowym otoczeniem wyłączone były z ustawy nacjonalizującej „środki produkcji”. Mimo to masowo je zabierano, a sądy nie stawały po stronie pokrzywdzonych właścicieli, zmuszanych przez to siłą rzeczy do wyjazdu z rodzinnych stron.
Komunistom chodziło o świadome zniszczenie wielowiekowej elity kulturowej i gospodarczej Polski, i przekonanie społeczeństwa do tego aktu poprzez nadanie prospołecznych funkcji dawnym jej posiadłościom.
I tak na przykład dwory nie nadające się na przedszkola, szkoły, domy opieki czy urzędy – jednak przekształcano tak w akcie rewolucji kontrkulturowej zaplanowanej według pomysłu Karola Marksa. Działanie to realizowane dla szczytnych celów teoretycznych idealnie współbrzmiało z podsyconą ludzką zawiścią wobec bogatych.
Działanie to jednocześnie ujawniało wewnętrzną sprzeczność komunizmu: jeśli bowiem prawa rozwoju dziejowego opisane przez Marksa były nieodwołalnym prawidłem historii, to można było pozostawić właścicieli samym sobie, a czas sam doprowadziłby do zaniku starych elit i ich przedsiębiorstw wypartych przez nowe elity, wyedukowane w bezpłatnych szkołach a pracujące – nie dla zysku, ale dla dobra społecznego - w kwitnących państwowych fabrykach i gospodarstwach.
Czesław Miłosz opisując działania komunistów porównywał je do sfałszowanego eksperymentu człowieka przepowiadającego pożar domu, następnie oblewającego go benzyną i podpalającego, by po pożarze powiedzieć: „A nie mówiłem?”.
P.S. Złota myśl Mikołaja Davili - "Migracja do miasta mieszkańców wsi była mniej katastrofalna niż migracja notabli.
Społeczność wiejska utraciła, z jednej strony, strukturę autorytetów, która ją dyscyplinowała, a notable, z drugiej, stali się anonimową cząstką amorficznej masy ludzkiej."