W Garwolinie trwają przygotowania do budowy przeciwpowodziowego zbiornika retencyjnego. Miałby on w krytycznym momencie zagrożenia powodziowego przyjąć wody fali kulminacyjnej rzeki Wilgi. Poprawiłoby to bezpieczeństwo w przecinającej miasto na pół nadrzecznej strefie zalewowej, w której zdarzają się wiosenne podtopienia, a którą w 2005 roku dotknęła mała powódź.
Zbiornik ma leżeć w miejscu gdzie Wilga wpływa do Garwolina, pod Leszczynami, na jej północnym brzegu. Burmistrz Tadeusz Mikulski skupuje tam grunty od prywatnych właścicieli. Burmistrz zaryzykował skupowanie ziemi metodą stopniowego nabywania kolejnych działek, a więc bez pierwotnego zawarcia umów przedwstępnych z wszystkimi właścicielami, ponieważ, jak mówi, niektórzy właściciele od początku negocjacji nie wyrażali zgody na dobrowolną sprzedaż.
Właściciele gruntów rolnych pod Leszczynami, otrzymali zapłatę 5 zł za metr swej ziemi. W oparciu o zabezpieczone przez radę miasta fundusze burmistrz wykupił od właścicieli rozumiejących publiczną potrzebę budowania zbiornika 27 hektarów ziemi (dziękujemy Państwu!), a wykupić ma jeszcze ok. 5 hektarów. Pomóc w załatwieniu sprawy może nam starostwo powiatowe, które zgodziło się sprzedać miastu swe nadrzeczne grunty w Garwolinie, tak aby umożliwić rolnikom zwykłą zamianę swych działek na działki leżące w bliskim sąsiedztwie.
Czy po skompletowaniu ziemi burmistrz pozyska 20 milionów złotych dofinansowania na budowę zbiornika? Zapewnia, że tak. Rada miasta będzie wspierać prace nad stworzeniem zbiornika.
Tymczasem – zdawałoby się całkiem rozsądni radni – szerzą w mieście magiczną wieść: „Ponieważ powódź 2005 roku była powodzią stulecia, to znaczy, że teraz przez sto lat powodzi w Garwolinie nie będzie”. To po co zbiornik, koteczku?