Budowa krytej pływalni w Garwolinie jest – jak na miejskie możliwości – wielkim wydatkiem. Sztuka jej przeprowadzenia polega przede wszystkim na pozyskaniu pieniędzy na nią spoza skarbonki miejskiej. Chodzi o pieniądze od władz wyższego szczebla, i – powtórzę, choć to niepopularne – ze zbiórki społecznej.
A co jeśli nie uda się pozyskać pieniędzy, a przyjdą chude lata o niskich wpływach do skarbonki Miasta, i budowa stanie w miejscu w połowie dzieła?
Ponieważ usłyszałem kiedyś w prywatnej rozmowie od poważnego garwolinianina pomysł na łatwe wygenerowanie dochodu ze sprzedaży 49% udziałów PWiK to na wszelki wypadek ostrzegam; staniemy przed pokusą sprzedaży sreber rodowych Miasta – części Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji.
Prywatyzacja PWiK, pomimo zachowania większościowego pakietu w spółce, byłaby zła, bo zdrową własność Miasta zamieniałaby na faktyczną spółkę pełną rozbieżnych celów udziałowców – szybkiego zysku z jednej strony, a z drugiej zbilansowanego funkcjonowania nakierowanego na możliwie niską cenę usług dla mieszkańców.
Polepszenia funkcjonowania PWiK należy szukać w innych sposobach niż prywatyzowanie niepowtarzalnego dobra jakim jest system wodny biegnący w ulicach. Ten system powinien pozostać jednoznacznie całkowicie miejski. Jego obsługa zaś, tak jak inne drugoplanowe prace PWiK, może być powierzana prywatnym firmom choćby i dziś.
Budowanie basenu byłoby w układzie prywatyzacji nakierowanej na szybki zysk „gierkowską” budową za dorobek przeszłego pokolenia (część PWiK-u), za dorobek przyszłego pokolenia (kredyty), przy zahamowaniu rozwoju Garwolina. Najbardziej wymierne korzyści finansowe z jej przeprowadzenia odniosłaby firma budująca basen i nowi właściciele części PWiK, zabiegający o np. stały coroczny pakiet prac remontowych na prawie milionową sumę.
Oby basen został wybudowany bez łączenia jego istnienia z losami PWiK-u.