W 1984 Orwella ateistyczny inkwizytor O’Brien pyta Winstona czy jego zdaniem przeszłość rzeczywiście istnieje.
„- Nie jesteś ty metafizykiem, Winston” – powiedział. – „Do tej chwili nie zastanawiałeś się nigdy co znaczy istnienie. Wyrażę się dokładniej. Czy przeszłość istnieje konkretnie, w przestrzeni? Czy jest gdziekolwiek miejsce, świat ciał stałych, gdzie przeszłość dalej się odbywa?”
„- Nie”
„- Więc gdzie przeszłość istnieje, jeżeli istnieje?”
„- W dokumentach. Zostaje zapisana.”
„- W dokumentach. I?”
„- W umyśle. W ludzkich pamięciach”
„- W pamięci. Bardzo dobrze. My, Partia, kontrolujemy dokumenty i kontrolujemy wszelką pamięć. A więc kontrolujemy przeszłość. Czy nie tak?”
Trudno zaprzeczyć. Jakakolwiek rzeczywistość istnieje dla nas o tyle tylko, o ile jest widziana, czyli tym samym poddana operacjom umysłu. Cokolwiek nas otacza, trafia do nas w przeróbce pojęć czyli mowy – mówionej, pisanej lub obrazkowej. Tym bardziej co minęło nie jest nam dostępne inaczej niż w podwójnej przeróbce, jakiej poddał to umysł kiedyś i poddaje teraz. W innej postaci przeszłość nie istnieje.
Kto utrzymuje inaczej, twierdzi po prostu, że nie dający się objąć kalejdoskop czasu w każdej swojej ćwierci sekundy jest obecny w jakimś nad-umyśle, który przeszłość teraźniejszość i przyszłość ogląda równocześnie. Czyli wierzy w Boga. Taki zdaje się być fundament prawdy obiektywnej, której szukał agnostyk Orwell.
Czesław Miłosz „Nieobjęta Ziemia”