Sto lat temu ostatki puszczy mazowieckiej sięgały od północy pod Garwolin. Kiedy mój dziadek był dziesięcioletnim chłopcem (r.1904), zdarzyła się zima tak mroźna i długa, że zdesperowane głodem wilki zjawiały się nocami na ulicach Miasta w poszukiwaniu jedzenia. Nic dziwnego, że gospodarstwa mieszczan były zamkniętymi zagrodami, ciasno zbitymi jedna przy drugiej.
W środę spadł śnieg i na gruncie pojawiły się ślady zwierząt, których nie widzimy na co dzień. Zajęcy, nornic, saren, kuropatw, bażantów. W ogrodach, na polach, drogach przedmieść.
Zmieniły się nieco terytoria zwierząt, ale nie istota ich życia.
Natura istnieje poza czasem. Nie da się opowiedzieć o wyjątkowym wydarzeniu z przeszłości zwierzętom. Nie mogą rozciągnąć swoich wyobrażeń o życiu poza to co widziały. Uczestniczą w uniwersalnym na innej niż my zasadzie. Zostaje im instynkt.
My z kolei w zdumieniu słuchamy opowieści z piętra wyższego niż nasze, ludzkie. Domyślając się istnienia innego świata niż nasz, wierząc w jego Posłańca do nas. I świętujemy Boże Narodzenie.
Andrzej Dobrowolski
Rytualizm jest dyskretnym opiekunem duchowości.
Mikołaj Davila