Czas Garwolina przedstawia trzeci fragment „Języka wzorców” – amerykańskiej książki urbanistycznej i architektonicznej ostrzegającej przed błędami organizacji życia popełnionymi w XX wieku.
Dzisiejszy odcinek opisuje warunek dobrego wyboru gniazda życiowego polegający na włączeniu się człowieka w społeczność o odpowiedniej wielkości. Odpowiedniej dla człowieka takiego jakim on jest ze swej natury, a nie istoty bezproblemowo podatnej na kształtowanie przez racjonalistów jak plastelina.
Tekst tłumaczy (w wymiarze organizacyjnym) dlaczego nasz biskup podzielił parafię Przemienienia Pańskiego, oddzielając południowy Garwolin i graniczne wsie jako nową parafię.
Może i Miasto potrzebuje takiego podziału, by Garwolina nie pojmować nieodmiennie tylko jako Starego Garwolina? Kiedy ulica Lubelska doczeka wreszcie chodników po dwu stronach, by chodzić nimi między osiedlami, szkołą, szpitalem, kościołem? Przecież to oś komunikacyjna południowego Garwolina!
Andrzej Dobrowolski
Siedmiotysięczna społeczność
Głos jednostki nie może skutecznie działać w społeczności liczącej więcej niż 5-10 tys. osób.
Ludzie mogą wywierać rzeczywisty wpływ na lokalne władze jedynie wtedy, gdy władza ta dotyczy autonomicznych, samorządnych, samofinansujących się społeczności, na tyle małych, że możliwy jest w nich bezpośredni kontakt między zwykłym człowiekiem a lokalnymi urzędnikami i przedstawicielami wybranymi przez mieszkańców.
Idea ta pochodzi z bardzo dawnych czasów. Taki był model demokracji ateńskiej w III i IV wieku przed naszą erą, taka była stworzona przez Jeffersona koncepcja amerykańskiej demokracji, taką też dyrektywę przyjął Konfucjusz w dziele na temat rządzenia Ta Hisio (Wielki Zbiór Praw).
Według tych autorów sprawowanie władzy lokalnej było doświadczeniem wewnętrznej satysfakcji. Sofokles pisał, że życie byłoby nie do zniesienia, gdyby nie możliwość inicjowania działań w ramach małej społeczności. Uważano też, że taki system był dobry nie tylko sam w sobie, ale stanowił również jedyny sposób rządzenia, który nie prowadził do korupcji. Jefferson chciał zdemokratyzować władzę nie dlatego, że „lud" był taki bystry i inteligentny, lecz właśnie dlatego, że ludzie mieli skłonność do błądzenia. Z tego powodu niebezpieczne było przekazywanie władzy w ręce kilku osób, które nieuchronnie popełniałyby poważne błędy. Hasłem kampanii Jeffersona było „Podzielmy kraj na okręgi wyborcze". Dzięki takiemu podziałowi popełniane błędy dawałyby się opanować, a ludzie zdobywaliby doświadczenie i doskonalili swój sposób rządzenia.
Obecnie dystans między ludźmi a ośrodkami władzy jest ogromny - zarówno pod względem psychologicznym, jak i geograficznym. Milton Kotler, jeffersończyk, ujął tę myśl następująco:
Lee podaje, że naturalny przestrzenny rozmiar społeczności powinien wynosić 30 hektarów. Przy 65 osobach na hektar społeczność taka obejmowałaby około 2000 osób, przy 150 osobach na hektar - około 4500.
2.Widoczna siedziba władz lokalnych. Nawet jeżeli lokalne oddziały władz są zdecentralizowane pod względem funkcji, często wciąż są skupione w jednym miejscu, ukryte w ogromnych budowlach, obsługujących zarówno miasto, jak i gminę, pozostających poza sferą codziennego życia. Miejsca te są onieśmielające i obce. Trzeba to zmienić. Każdy człowiek przychodzący do siedziby władz lokalnych ze swoimi pomysłami i skargami powinien czuć się w niej jak w domu. Musi mieć przeświadczenie, że jest to forum, jego miejsce, do którego może zadzwonić i porozmawiać z osobą odpowiedzialną za to czy tamto lub umówić się z nią na spotkanie za dzień lub dwa.
Z tej przyczyny lokalne fora powinny być lokalizowane w dobrze widocznych i łatwo dostępnych miejscach. Mogłyby na przykład znajdować się na największym targowisku w każdej społeczności 5000 do 7000 mieszkańców. Dokładniej opisujemy ten pomysł we wzorcu lokalny ratusz (44). Przywołujemy go jednak w tym wzorcu, ponieważ istnienie politycznego „serca", politycznego środka ciężkości, jest zasadniczym elementem każdej politycznej społeczności.
Dlatego [urbanisto]:
.