Przedstawiamy siódmy fragment „Języka wzorców”. Dotyczy on negatywnych doświadczeń budowy domów wyższych niż trzy piętra. Zwracam uwagę Czytelników na rodzaj argumentacji przeciwko zbyt wysokim domom – są przykładem konserwatyzmu w praktyce.
Andrzej Dobrowolski
Limit czterech kondygnacji
...gęstość zabudowy na obszarze zurbanizowanym zmienia się: w zasadzie rośnie w kierunku centrum miasta i maleje w stronę obrzeży. Jednakże dla dobra człowieka, na terenie całego miasta, nawet w jego najbardziej zagęszczonych miejscach, wysokość budynków powinna podlegać ograniczeniu.
Istnieje wiele dowodów wskazujących na to, że wysokie budynki doprowadzają ludzi do szaleństwa.
Wysokie budynki nie mają żadnych prawdziwych zalet, poza spekulacyjnymi zyskami, jakie przynoszą bankom i posiadaczom gruntów. Nie są tańsze, nie pomagają w kreowaniu otwartych przestrzeni, degradują krajobraz miejski, niszczą życie społeczne, potęgują przestępczość, sprawiają, że życie dzieci jest trudniejsze. Poza tym są kosztowne w utrzymaniu, wpływają destrukcyjnie na otaczające tereny otwarte, blokują światło, powietrze i widoki. Niezależnie od tego wszystkiego, co dowodzi, że wysokie budynki nie mają zbytniego sensu, empirycznie stwierdzono, że wpływają destrukcyjnie na ludzką psychikę i uczucia.
Są na to dwa oddzielne zbiory dowodów. Pierwszy ukazuje wpływ wysokiej zabudowy mieszkaniowej na społeczne i psychiczne funkcjonowanie rodzin. Drugi opisuje wpływ dużych i wysokich budynków na relacje między ludźmi w biurach i miejscach pracy. Poniżej prezentujemy opis pierwszego badania. Drugi, dotyczący biur i miejsc pracy, umieściliśmy we wzorcu budynek złożony, ponieważ wiąże się on nie tylko z wysokością budynków, lecz również z ich kubaturą.
Chcielibyśmy zaznaczyć, że w następnych akapitach tylko pozornie interesujemy się wyłącznie budynkami mieszkalnymi. Zaburzenia psychiczne i wyobcowanie społeczne spowodowane wysokością budynków związane są również z miejscami pracy.
Niezbite dowody przedstawia D. M. Fanning, który wskazuje na bezpośrednią korelację między zaburzeniami umysłowymi a wysokością, na jakiej mieszkają osoby nimi dotknięte. Im wyżej umieszczone mieszkanie, tym większe prawdopodobieństwo, że jego mieszkańcy zapadną na choroby psychiczne. Nie wynika to po prostu z tendencji do wybierania wyżej położonych mieszkań przez osoby podatne na tego rodzaju zaburzenia. Fanning udowadnia, że zależność jest najsilniejsza w przypadku osób, które spędzają większość czasu w swoich mieszkaniach. W badanych rodzinach korelacja była najsilniejsza u kobiet, które prawie cały czas przebywają w domu; słabsza w przypadku dzieci, które nie pozostają tak długo w mieszkaniach, a najsłabsza u mężczyzn, którzy spędzają najwięcej czasu poza domem. Prawdopodobnie więc sam czas spędzany na dużych wysokościach jest czynnikiem powodującym omawiany efekt.
Tłumaczy to prosty mechanizm: wysoko położone mieszkania unoszą ludzi z powierzchni ziemi, odcinają ich od codziennych, zwyczajnych interakcji społecznych zachodzących na ulicach, chodnikach, w ogródkach czy na gankach. Ludzie pozostają sami w swoich mieszkaniach, a wyjście do świata zewnętrznego wymaga od nich decyzji, która staje się formalna i krępująca. Gdy więc nie mają jakiegoś konkretnego celu, by wyjść z domu, pozostają w nim, w samotności. Wymuszona izolacja powoduje rozstrój nerwowy.
Odkrycia Fanninga zostały wsparte doświadczeniami klinicznymi Cappona, które opisał w 1971 roku w Mental Health and the High Rise:
Istnieje wiele powodów, by wierzyć, że wysokie budynki mieszkalne mają niekorzystny wpływ na zdrowie psychiczne człowieka i jego funkcjonowanie społeczne. Przypuszczenie to potwierdzają kliniczne, anegdotyczne i intuicyjne obserwacje. Oto zestaw czynników wymienionych w przypadkowej kolejności:
W czasie mojej pięcioletniej pracy na stanowisku dyrektora Instytutu Zdrowia Psychicznego w klinice dziecięcej w York Township w Toronto widziałem wiele dzieci, które były kinetycznie zdeprywowane [...] deprywacja ruchowa jest dla małych dzieci najgorszym rodzajem spośród deprywacji percepcyjnych czy eksploracyjnych. Pozostawia ospałość lub nerwowość, agresywne zachowania aspołeczne lub wycofywanie się, depersonalizację lub psychopatię.
Małe dzieci mieszkające w wysokich budynkach mają znacznie mniejsze możliwości wyglądania na zewnątrz czy bawienia się w sąsiedztwie, niż dzieci wychowywane w domkach jednorodzinnych. Skutkiem tego jest słaba socjalizacja tych dzieci, a przebywanie zbyt blisko dorosłych wywołuje spięcie i drażliwość tych ostatnich.
W wysokich budynkach młodzież częściej się nudzi z powodu braku zajęcia niż w osiedlach domów jednorodzinnych. Cechuje ją zwiększone zapotrzebowanie społeczne na miejsca spotkań, gdzie się zagląda od czasu do czasu; ma również silniejszą skłonność do eskapizmu [...].
Matki bardziej się obawiają o swoje najmłodsze dzieci, kiedy nie są w stanie ich zobaczyć w dole na ulicy ze swojego okna w kuchni.
W wysokich budynkach panuje większa pasywność z powodu barier utrudniających swobodne wychodzenie na dwór. Przeszkody, takie jak windy czy korytarze, powodują też zwykle wydłużenie czasu i niejednokrotnie konieczność negocjowania z innymi samej podróży w pionie. Osoby pozostające w wysokich budynkach częściej oglądają telewizję. Najprawdopodobniej najmocniej dotyczy to osób starszych, które podobnie jak małe dzieci potrzebują ruchu i aktywności. Pomimo że unieruchomienie w wysokich budynkach chroni je przed wypadkami, to również skraca ich życie.
Duńskie badania Jeanne Morville dostarczają kolejnych dowodów:
Dzieci z wysokich bloków zaczynają samodzielnie się bawić na dworze w wieku starszym niż dzieci z niższych budynków. Tylko 2% dzieci w wieku od dwóch do trzech lat, zamieszkujących wysokie bloki, bawi się samodzielnie na świeżym powietrzu, podczas gdy robi to 27% dzieci z niskich budynków.
Spośród pięciolatków, 29% dzieci z wysokich punktowców jeszcze nie bawi się sama na świeżym powietrzu, podczas gdy robią to już wszystkie dzieci w tym wieku z niskich budynków. [...] Procent małych dzieci bawiących się samodzielnie na dworze maleje wraz ze wzrostem wysokości, na jakiej znajduje się ich mieszkanie. 90% wszystkich dzieci zamieszkujących pierwsze trzy kondygnacje w wysokich punktowcach bawi się sama na dworze, podczas gdy robi to tylko 59% dzieci z trzech górnych pięter [...].
Małe dzieci z wysokich budynków mają mniej kontaktów ze swoimi rówieśnikami niż dzieci z niskich domów. 86% spośród rocznych, dwuletnich i trzyletnich dzieci, które mieszkają w niskich budynkach, ma codzienne kontakty z rówieśnikami; dotyczy to jedynie 29% dzieci z wysokich bloków.
Innych dowodów dostarcza Oscar Newman w Defensible Space. Badacz ten porównuje dwa sąsiadujące osiedla w Nowym Jorku - jedno zbudowane z wysokich budynków i drugie składające się z kilku stosunkowo niedużych, dwupiętrowych budynków bez wind. Oba osiedla mają tę samą gęstość zaludnienia, a dochody mieszkańców są porównywalnej wysokości. Newman stwierdził jednak, że stopień przestępczości w wysokich blokach był w przybliżeniu dwa razy wyższy niż w niskich budynkach.
Na jakiej wysokości zaczynają się pojawiać problemy opisywane przez Fanninga, Cappona, Morville i Newmana? Z naszego doświadczenia wynika, że zarówno w budynkach mieszkaniowych, jak i w biurowcach kłopoty zaczynają się wtedy, gdy wysokość budynków przekracza trzy piętra.
Z wysokości drugiego czy trzeciego piętra człowiek może jeszcze wygodnie zejść na ulicę, a wyglądając z okna, cały czas czuć się uczestnikiem sceny ulicznej: widzieć szczegóły - ludzi, ich twarze, liście, sklepy. Z drugiego piętra można krzyknąć i zostać usłyszanym przez kogoś, kto właśnie przechodzi obok budynku. Powyżej trzeciego piętra to „połączenie" zostaje przerwane. Szczegóły wizualne tracą ostrość; ludzie rozmawiają o tym, co się dzieje na dole, jakby to była jakaś gra, z której są całkowicie wykluczeni. Połączenie z powierzchnią ziemi z tkanką miasta staje się bardzo nikłe. Budynek staje się odrębnym światem, z własnymi windami i kawiarenkami.
Wierzymy, że przestrzeganie reguły „limitu trzech pięter" jest odpowiednim sposobem, dzięki któremu można zachować właściwy związek między wysokością budynków a zdrowiem ludzi. Oczywiście esencją wzorca jest jego dusza, nie trzeba go traktować zbyt dosłownie. Budynek cztero- czy nawet pięciopiętrowy bez wątpienia może zdać egzamin, gdy go odpowiednio przygotujemy. Jest to jednak trudne. Ogólnie opowiadamy się za budynkami czteropiętrowymi, tylko z okazjonalnymi odstępstwami od tej reguły na terenie miasta.
Na koniec ostatnie słowo w tej sprawie oddajemy dzieciom z Glasgow. Zrzucanie z okna monety czy kromki chleba z dżemem dziecku stojącemu na ulicy pod domem było uznanym zwyczajem w czynszowych domach w Glasgow [...].
Piosenka o kromce z dżemem
Jestem dzieckiem z drapacza chmur, mieszkam na dziewiętnastym piętrze,
Już nie mam po co wychodzić na podwórko,
Marnieję, odkąd przenieśliśmy się do nowego domu.
Każdego dnia dostaję bowiem o jeden posiłek mniej.
Refren
Och, nie można rzucać kromek z mieszkania na dwudziestym piętrze,
Siedem setek głodnych dzieciaków może o tym zaświadczyć,
Wszystko jedno, czy kromka jest gruba, czy cienka, czy na niej masło, ser czy dżem.
Szansa, że nie wpadnie w nasze ręce, jest jak dziewięćdziesiąt dziewięć do jednego.
……………………………..
Napisaliśmy już do Oxfam, by uzyskać jakąś pomoc,
Połączyliśmy się, by stworzyć „kromkową" brygadę,
Pomaszerujemy na Londyn, by walczyć o nasze prawa,
Krzycząc: „Nigdy więcej domów wyższych niż rzut kromką".
Adam McNaughton
Dlatego [urbanisto]:
W obszarze zurbanizowanym, niezależnie od gęstości jego zabudowy, planuj większość budynków jako trzypiętrowe lub o mniejszej liczbie pięter. Dopuszczalne jest niekiedy przekraczanie tego limitu, ale nie w wypadku budynków przeznaczonych na mieszkania dla ludzi.
red. Christopher Alexander
Plan odbudowy Garwolina z 1946 r. zakładał budowę w nim dwupiętrowych kamienic, licznych zieleńców, wygodnych placów. Zrealizowano tylko jego fragmenty (np. skwer Kaczyńskiego przy Kościuszki). Cóż, u nas zabrakło mądrej władzy z wolą użycia jej w dobrej urbanistycznej sprawie, choć zdarzała się w wielu odbudowywanych miastach. AD