Na czas majówki (co nie co deszczowej) proponujemy rozdział Języka wzorców opowiadający o eliminowanych obecnie z przestrzeni publicznej miejscach spotkań sąsiedzkich.
Takie miejsca sprzyjają zawiązywaniu i podtrzymywaniu znajomości, a nawet odchudzaniu.
Oby inwestorzy prywatni i publiczni nie tylko nie zabudowywali tych jeszcze istniejących, ale i tworzyli nowe, kierując się mądrym średniowiecznym wzorcem.
Andrzej Dobrowolski
Otwarte publiczne miejsce spotkań
...wspólny teren opisany we wzorcach główne bramy, dostępna zieleń, publiczne placyki, wspólny teren, uliczka piesza, ciągi piesze i cele wymaga jakiegoś miejsca, gdzie byłoby możliwe przebywanie na zewnątrz w przestrzeni publicznej. W tym celu trzeba wyróżnić pewną część wspólnego terenu i nieco bardziej ją opracować. Jeżeli na danym terenie nie zaistniały jeszcze żadne większe wzorce, to ten właśnie może odegrać rolę jądra, wokół którego wykrystalizują się inne wzorce.
Wzdłuż ulic nowoczesnych miast i osiedli bardzo mało jest miejsc, gdzie ludzie mogą wygodnie przebywać całymi godzinami.
Mężczyźni szukają narożnych sklepików z piwem, gdzie mogą przesiadywać, rozmawiając i popijając; nastolatki, szczególnie chłopcy, też wybierają miejsca, w których czekają na swoich kolegów. Starsi ludzie lubią chodzić tam, gdzie spodziewają się spotkać towarzystwo w podobnym wieku; małe dzieci potrzebują piaskownic, błota, roślin i wody, aby bawić się na świeżym powietrzu; młode matki, które wychodzą na spacer ze swoimi pociechami, wykorzystują ten czas na spotkanie i rozmowę z innymi matkami.
Wszystkie te aktywności, z powodu swojego zróżnicowanego i okazjonalnego charakteru, wymagają przestrzeni, która zachowałaby subtelną równowagę: była zdefiniowana, a zarazem niezbyt określona; tak żeby dowolna aktywność, która jest naturalna w danym sąsiedztwie w danej chwili, mogła swobodnie się rozwijać, a przy tym miała od czego zacząć.
Można by na przykład zostawić niedokończoną przestrzeń zewnętrzną z tą myślą, że ludzie mieszkający obok sami ją wykończą, by zaspokoić najpilniejsze potrzeby. Może przydałby się tam piasek lub kran z wodą albo konstrukcja do zabawy dla małych dzieci; być może schodki i miejsca do siedzenia, gdzie spotykałyby się nastolatki; ktoś mógłby postawić mały bar lub kawiarnię w domu z arkadami wychodzącymi na ten obszar , z podcieniem jako miejscem do jedzenia i picia; dla starszych ludzi można by stworzyć miejsca do gry w szachy lub warcaby.
Nowoczesne osiedla mieszkaniowe szczególnie cierpią na brak tego rodzaju przestrzeni. Jeśli buduje się wspólne pomieszczenia zamknięte wewnątrz, są one rzadko wykorzystywane. Ludzie nie chcą wchodzić w sytuację, której nie znają, a stopień zaangażowania, jaki tworzy taka zamknięta przestrzeń, jest zbyt intymny, żeby pozwalał na stopniowe powstawanie okazjonalnego przemijającego zainteresowania. Z drugiej strony, całkowicie wolny teren nie jest dostatecznie zamknięty. Upłyną całe lata, zanim cokolwiek się zdarzy na niezabudowanym terenie; zapewnia on zbyt mało schronienia, zbyt mało „powodów, żeby tam być".
Potrzebna jest jakaś na tyle określona struktura, by ludzie mieli naturalną tendencję do zatrzymywania się tam właśnie; by przyciągała ich czysta ciekawość, by chcieli się tam zatrzymywać na dłużej. Kiedy już grupy społeczne zaczną ciążyć ku tej strukturze, najprawdopodobniej, o ile im się tylko na to pozwoli, będą chciały na własną rękę stworzyć środowisko odpowiadające ich ulubionym zajęciom.
Zakładamy, że mała otwarta przestrzeń, zadaszona, ze słupami, ale przynajmniej częściowo pozbawiona ścian, będzie zapewniać potrzebną równowagę między „otwarciem" a „zamknięciem".
Piękny przykład tego wzorca został zbudowany przez Dave'a Chapina i George'a Gordona oraz współpracujących z nimi studentów wydziału architektury z Case Western Reserve w Cleveland w stanie Ohio. Stworzyli oni sieć publicznych powierzchni zewnętrznych na obszarze lokalnego szpitala psychiatrycznego i otaczających go gruntach publicznych. Zgodnie z doniesieniami pracowników szpitala miejsca te zdecydowanie zmieniły tycie w klinice: znacznie więcej ludzi zaczęło wychodzić na zewnątrz, rozmowy między nimi stały się bardziej ożywione, a otwarty teren, dotąd zdominowany przez ruch samochodowy, nagle stał się przyjazny człowiekowi i samochody musiały stopniowo ustąpić miejsca ludziom.
.
Chapin i Gordon wraz ze swoim zespołem stworzyli w sąsiedztwie siedem takich publicznych pokojów na świeżym powietrzu. Każdy był nieco inny różnił się wyglądem, miejscem położenia i rozmiarami.
Odkryliśmy również, że pewna odmiana tego wzorca funkcjonowała w społeczeństwach średniowiecznych. Najwyraźniej w XII i XIII wieku istniało wiele takich publicznych struktur rozrzuconych na terenie miast. Odbywały się tam aukcje, spotkania na świeżym powietrzu i targowiska. Miejsca te miały więc bardzo podobny charakter do tych, które proponujemy stworzyć w sąsiedztwach i na terenach wspólnot pracy.
Dlatego [urbanisto]:
Niech w każdym sąsiedztwie i w każdej wspólnocie pracy część wspólnego terenu będzie otwartym pomieszczeniem publicznym - miejscem częściowo zamkniętym, zadaszonym, ze słupami, bez ścian, może z jakimś treliażem. Umieść go obok ważnej ścieżki, tak by był widoczny z wielu domów i miejsc pracy.
Niech ten publiczny pokój zewnętrzny powstanie tam, gdzie stycznie przebiega wiele ścieżek (podobnie jak w wypadku każdego innego wspólnego terenu); tam, gdzie ścieżka się rozszerza, lub wokół placyku. Do wyznaczenia tego obszaru wykorzystaj krawędzie otaczających budynków. Zagospodaruj obszar tak jak każde niewielkie miejsce na zewnątrz, ze słupami, częściowo osłonięte dachem. Możesz umieścić w pobliżu otwarty dziedziniec na krawędzi lub z innego rodzaju prostym zadaszeniem i miejscem do okazjonalnego przysiadania.
Red. Christopher Alexander