W Łukowie tak, a u nas?
Łukowska straż miejska została wyposażona w radary pomiaru prędkości samochodów, i od tej pory nakłada mandaty za jej przekraczanie. Zasilają one budżet Łukowa, a nie państwa polskiego, jak to jest w przypadku mandatów policji. Sejm po to umożliwił taką pracę strażom miejskim, żeby dofinansować gminy (a nie po to, by poprawić przestrzeganie prawa!).
Czy w Garwolinie powinno przyjąć się podobny wariant?
Pragmatycznie rzecz biorąc – tak. Straż z kolejnym radarem (być może przenośnym) ostudziłaby szalonych młodzieńców jeżdżących po uliczkach z piskiem opon, a pieniądze odebrane przez mandaty kiepskim kierowcom zasiliłyby miasto, a nie państwo.
Zasadniczo zaś – nie. Mandat powinien wyrażać tylko karę za przewinienie. Nie powinny towarzyszyć mu jakiekolwiek inne podteksty. A w tej sytuacji karany kierowca (szczególnie gdy przewinienie jest kontrowersyjne – np. przekroczenie ograniczenia prędkości do 30 km/h na pięknej szerokiej drodze ustanowionego jakby złośliwie) może mieć uzasadniony żal, że mandat jest pretekstem do swoistego ściągania podatku miejskiego. A to niestety odbiera powagę przepisom i służbom policyjnym.
Jeśli ktoś chce łatwo zwiększyć wpływy do skarbonki miejskiej winien wprost zaproponować podniesienie podatków. Niech od ściągania podatków będzie poborca podatkowy, a strażnik od pilnowania, czy mieszkańcy przestrzegają prawa.
Jeśli Sejm zaś chce pomóc miastom, niech przestanie im przeszkadzać i odciągać podatki do Warszawy (np. podatki od inwestycji miejskich - VAT!). Tymczasem łaskawcy ze stolicy rzucili nam na pociechę ochłap – prawo karania nygusów – piratów drogowych.
Jak więc będzie w Garwolinie? Zobaczymy. Radni dyskutują. Na pewno wszyscy chcieliby poskromienia samochodowych wariatów.
P.S. Rada Miasta ostatecznie nie ustosunkowała się do propozycji zastosowania radaru, ponieważ kwestia ta leży w kompetencjach burmistrza. On zadecyduje o sprawie.